Zmieniają się egzaminy na prawo jazdy, ale też zasady składania dokumentów. Dla kandydatów na kierowców oznacza to "więcej zachodu". Tak twierdzą właściciele szkół nauki jazdy i instruktorzy. Chodzi o to, że teraz zanim udamy się do ośrodka zapisać się na kurs, będziemy musieli odwiedzić swój wydział komunikacji.
Dziś sprawa jest prosta: jeśli chcemy się uczyć jeździć, wybieramy ośrodek i zapisujemy się na kurs. Teraz zgodnie z projektem rozporządzenia, do którego dotarło TOK FM, kandydat na kierowcę przed wizytą w ośrodku będzie musiał odwiedzić swój wydział komunikacji. Tam złoży odpowiedni wniosek ze zdjęciem, tam dokona opłaty za egzamin i dołączy zaświadczenie lekarskie.
Zdaniem szkolących, to może być dużym utrudnieniem zwłaszcza dla tych, którzy są zameldowani kilkadziesiąt kilometrów od miasta, w którym studiują czy pracują. Np. ktoś kto studiuje w Lublinie, a mieszka pod Tarnobrzegiem (130 km od Lublina) teraz będzie musiał znaleźć wolny czas, by podjechać do tarnobrzeskiego urzędu, do wydziału komunikacji i tam złożyć swoje papiery. A potem szkolenie i egzamin może już odbyć w Lublinie.
Maciej Kulka z jednego z ośrodków szkolenia kierowców w Lublinie pomysł nazywa "absurdalnym". - Bo jeżeli mamy studentów, którzy przyjeżdżają na studia do Lublina, Poznania czy Wrocławia, to teraz te osoby będą musiały zmarnować swój czas, by dotrzeć do często bardzo oddalonych swoich wydziałów komunikacji. To w niczym nie ułatwia obiegu dokumentów i jest to niepotrzebna biurokracja - mówi Kulka. Jak dodaje, zmiana na pewno utrudni ludziom życie.
Dziś kandydat na kierowcę zgłasza się do ośrodka, tam przynosi zaświadczenie od lekarza, że może się szkolić, przechodzi kurs i na koniec dokumenty trafiają do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, gdzie odbywa się egzamin. Kowalski zgłasza się do swojego wydziału komunikacji, ale już po gotowe prawo jazdy. - Cały świat idzie w innym kierunku, a u nas akurat w taką stronę - mówi Mirosław Małecki ze szkoły nauki jazdy "Amigo", który też jest temu przeciwny.
Stowarzyszenie "Bezpieczna Lubelszczyzna" chce się proponowanym zmianom przeciwstawić. - Szykujemy w tej chwili pismo do ministerstwa, bo to utrudnia życie kursantom i powoduje niepotrzebną biurokrację - mówi Kulka.
Skąd zmiany?
Dlaczego kandydaci na kierowców będą musieli zaczynać swoją drogę od wydziału komunikacji? Ministerstwo Infrastruktury na razie nie zajmuje oficjalnego stanowiska, bo projekt rozporządzenia nie został jeszcze opublikowany. Wydziały komunikacji domyślają się tylko, w czym rzecz. - Żeby wykluczyć osoby, które np. nie mogą mieć uprawnień przez dwa lata, bo były zatrzymane jadąc pod wpływem alkoholu rowerem czy samochodem - mówi dyr. Krzysztof Machaj z Wydziału Komunikacji w Lublinie. Dziś takie osoby mają zatrzymane prawo jazdy, ale zgłaszają się na szkolenie i bez problemu zdają egzamin np. na inną kategorię. Teraz ma być łatwiej je wyłapać. - Ale to w znikomym stopniu - przekonuje Małecki - ponieważ dzisiaj też dokumenty z WORD trafiają do wydziałów komunikacji i tutaj urywa się możliwość jakiegokolwiek oszustwa.
Nieoficjalnie, w źródłach zbliżonych do ministerstwa infrastruktury potwierdziliśmy, że chodzi o wyłapywanie kierowców bez uprawnień. Ale nie tylko. Również o to, by zanim kursant trafi do ośrodka szkolenia kierowców, przeszedł badania lekarskie. Dziś na badania wysyła sam ośrodek. - I zdarzały się sytuacje, że ktoś badania miał pozytywne, zdawał egzamin na prawo jazdy i dopiero przy weryfikacji w wydziale komunikacji okazywało się, że kilka lat wcześniej ta sama osoba badań nie przeszła i o prawo jazdy nie mogła się starać - słyszymy w ministerstwie.
źródło: lublin.gazeta.pl