Medycy nie chcą informować organu wydającego prawo jazdy o tym, że ich pacjent jest np. cukrzykiem, bo łamie to jego prawa i tajemnicę lekarską.
fotorzepa |
- Te przepisy są kompletnie niezrozumiałe. Po co neurolog ma informować urzędnika o tak intymnej sprawie, jaką jest choroba jednego z obywateli? To przecież sprawa między chorym a jego lekarzem i ujawnienie jej narusza prawa pacjenta - zwraca uwagę Maciej Hamankiewicz, prezes NRL. Zaznacza jednocześnie, że wystąpienie u pacjenta ataku padaczki nie musi od
razu skutkować pozbawieniem go prawa jazdy. To opiekujący się nim od wielu lat lekarz powinien wspólnie z chorym zdecydować, czy może on siadać za kółkiem. Tymczasem obowiązujące od 29 czerwca 2011 r. przepisy wskazują, że jeśli urzędnicy w starostwie dostaną informacje o chorobie kierowcy, powinni wysyłać go na badania kontrolne do lekarza medycyny pracy. On z reguły orzeka, że taka osoba nie powinna prowadzić auta.Ponadto NRL uważa, że przepisy rozporządzenia zmuszają do sprzeniewierzenia się tajemnicy lekarskiej, skoro medyk musi ujawnić innym chorobę pacjenta. Wprawdzie ustawa o zawodzie lekarza i lekarza dentysty pozwala lekarzowi złamać tajemnicę, ale tylko wówczas, gdy dopuszczają to inne przepisy ustawowe. W tym wypadku jest to akt niższego rzędu, czyli rozporządzenie.
- Epileptycy bardzo często ukrywają swoją chorobę przed lekarzami, a nagły atak padaczki w trakcie prowadzenia samochodu jest groźny zarówno dla nich samych, jak i innych uczestników ruchu drogowego. Dlatego samorząd lekarski nie powinien protestować przeciwko obowiązkowi przekazania informacji. Tym bardziej że narzuciła nam go już dyrektywa unijna - podkreśla dr Ewa Wągrowska-Koski, krajowy konsultant w dziedzinie medycyny pracy.
NRL zapowiada, że jeśli Ministerstwo Zdrowia nie zmieni przepisów, medycy zaskarżą je do Trybunału Konstytucyjnego.
źródło: rp.pl